INFORMACJE

To coś na kształt sesji narzeczeńskiej, ale z kilkoma praktycznymi bonusami. Podstawową ideą jest zapoznanie się z obiektywem i poznanie nieco  fotografii od kuchni. Postaram się wytłumaczyć Wam jak dobrze i naturalnie wyglądać na zdjęciach.

Taka krótka rozgrzewka da Wam sporo luzu, potrzebnego zarówno w Dniu Ślubu jak i podczas późniejszej sesji plenerowej. Oczywiście nasze spotkanie będzie miało wymierny efekt w postaci fotografii, które to mogą okazać się bardzo fajnym prezentem dla gości lub kapitalną formą podziękowań dla rodziców.

Tu nie ma czasu na przymiarki czy powtarzanie ujęć. Liczy się refleks, umiejętność szybkiego odnalezienia się w każdych warunkach. Reportaż to „tu i teraz”. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, chłonąć każdy moment, każdy gest. Fotograf jest trochę jak szachista, musi myśleć trzy kroki do przodu, przewidywać co się może wydarzyć.  Musi być wszędzie, ale nie może zostać pierwszoplanową postacią w danej sytuacji. Praktyka jest tu rzeczą nieocenioną.

To chyba mój ulubiony etap i w całej okołoślubnej hierarchii stoi na pierwszym miejscu. Wymaga sporej dozy kreatywności, pozwala się wyszaleć. Uwielbiam sesje, które wymagają większego zaangażowania; wcześniejszych wielogodzinnych, a nieraz nawet kilkudniowych przygotowań, kompletowania scenografii i rekwizytów.

Tego typu sesje sprawiają mi największą radość i dają dużą dozę satysfakcji. Mam nadzieję, że również Was będę w stanie zarazić plenerowym bakcylem i postanowicie włączyć się w to fotograficzne szaleństwo!